ZAKOPANE

Nie ma drugiego takiego miejsca w Polsce. Skąd się bierze fenomen Tatr i Podhala?

Grzegorz Dzięgielewski, 30.01.2017

Cyrhla to najwyżej położona dzielnica Zakopanego

fot.: Maria Brzezińska

Cyrhla to najwyżej położona dzielnica Zakopanego
Nie znajdziecie w Polsce miasta, które byłoby tak egzotyczne i przy tym takie swojskie. Tak sztuczne i jednocześnie bliskie natury. Tak agresywnie nowoczesne, ale też czarująco pozaczasowe. Zakopane irytuje, by za moment zachwycić swoją magią.

Budzę się i nie wiem, gdzie jestem. Za oknem jeszcze ciemno, a wokoło półmrok. Łóżko skrzypi, jakby miało ze sto lat. Po omacku odnajduję lampkę i wtedy okazuje się, że stuletnich mebli jest tu więcej. Pod ścianą stoi masywna szafa, przy oknie stolik z telefonem sprzed ładnych kilku dekad. W rogu toaletka – co najmniej z międzywojnia – a za nią ogromny piec kaflowy. Poza nim wszystko jest z drewna, ciemnego i wiekowego.

Zdążyłem już sobie przypomnieć, jak tu trafiłem, ale wnętrze robi na mnie nawet większe wrażenie niż wczoraj, gdy po trzeszczącej podłodze powoli wszedłem do środka. Nie wiem, co jest bardziej nie do wiary. Czy to, że w stuletnim zabytkowym domu można tak po prostu wynająć pokój? Czy fakt, że takie miejsce uchowało się w sercu Zakopanego, pięć minut od Krupówek?

Willa Ornak – historia rodzinna wpisana w historię Tatr

Budowa Willi Ornak rozpoczęła się w 1900 r. Ukończono ją dwa lata później. Piękny dom, cały ze świerkowego drewna, stanął samotnie pośród łąk niedaleko wejścia do Doliny Białego. Dzisiaj znajduje się w niej rezerwat im. Stanisława Sokołowskiego, pioniera polskiego leśnictwa. To właśnie on był pierwszym gospodarzem willi.

– Jedyną pozostałością z czasów, gdy rodzina Sokołowskich mieszkała na terenie ówczesnego zaboru rosyjskiego, jest XVIII-wieczna kopia „Madonny z Dzieciątkiem” Rafaela, pamiątka rodzinna. Wisi w Pokoju Złotogłowym, pokażę panu – mówi Andrzej Dutkiewicz i zaprasza do pokoju obok, podobnego do tego, w którym mieszkam.

– Dom powstał na gruntach należących do rodziny jego żony Agnieszki Walczak. Pochodziła z bogatego góralskiego rodu. Sfinansowała też mężowi studia w Wiedniu, co było jak na tamte czasy dość niezwykłe – opowiada pan Andrzej, obecny gospodarz willi. Ożenił się z Katarzyną, prawnuczką państwa Sokołowskich. Dom przez cały czas pozostawał w rękach jej rodziny. Od samego początku funkcjonuje też jako pensjonat. Już przeszło wiek temu Sokołowscy przeczuwali, że w Zakopanem turystyka będzie najlepszą inwestycją.

NA TEMAT:

Willa Ornak, styl zakopiański to nie tylko architektura, ale też wystrój wnętrza

Willa Ornak, styl zakopiański to nie tylko architektura, ale też wystrój wnętrza, fot. Maria Brzezińska

Miasto skazane na sukces

W ubiegłym roku najwięcej osób w Polsce oznaczyło na Facebooku, że stoi na Gubałówce. Drugie miejsce w rankingu zajęły Krupówki, trzeci był Kasprowy Wierch. Skąd taka popularność Zakopanego?

Wystarczy spojrzeć na mapę Europy. Włochy, Francja czy Niemcy mają w swoich granicach wiele wysokogórskich pasm. Ruch turystyczny rozkłada się tam proporcjonalnie między alpejskie doliny. Zermatt ma niecałe 6000 mieszkańców, Livigno o kilkaset więcej, Chamonix raptem 9000. Tymczasem Zakopane zamieszkuje trzy razy tyle ludzi, a na kilkadziesiąt tysięcy kolejnych czekają miejsca w hotelach, pensjonatach i kwaterach. Nic dziwnego, że wszyscy tu przyjeżdżają. To jedyne miasto w jedynych wysokich górach w Polsce.

Jego rozwój zaczyna się od huty w Kuźnicach, ale od połowy XIX w. ważniejsza staje się turystyka sanatoryjna. Dla kuracji w Tatry przybywają prominentni ludzie kultury. Wśród nich malarz, pisarz i architekt Stanisław Witkiewicz. Jest zachwycony sztuką Podhala i ze zgrozą patrzy na nowe rezydencje kopiujące architekturę ze szwajcarskich Alp.

Opracowuje autorski styl, nazwany od jego nazwiska stylem witkiewiczowskim bądź stylem zakopiańskim. Góralska chata rozrasta się w nim do rozmiarów willi, a zarazem nabiera smukłości i wdzięku. Pojawia się niespotykana w podhalańskiej architekturze weranda, a wnętrze wypełniają ludowe zdobienia oraz modna wówczas, czarująca secesja.

Pierwsza według tych założeń powstaje Willa Koliba, gdzie dziś mieści się Muzeum Stylu Zakopiańskiego. Jego ślady znajdziemy w kilkudziesięciu budynkach na Podhalu, ale zaledwie kilka projektów wyszło spod ręki Witkiewicza. Jedną z nich jest właśnie Ornak, gdzie zamieszkała rodzina Sokołowskich.

Wehikuł czasu

Stanisław miał pięciu synów i córkę. Każdemu z mężczyzn poświęcone jest osobne hasło w Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej, biblii tatrologów autorstwa Zofii i Witolda Paryskich. Wszyscy bowiem zapisali się w historii tej krainy. Ojciec dzięki swoim badaniom przyrody stworzył już w okresie międzywojennym naukowe podstawy do powołania w Tatrach parku narodowego. Synowie byli taternikami. W latach 20. zapoczątkowali szkołę wspinania nazywaną sokołowszczyzną.

Jak ocenia pan Andrzej, który sam wspina się w Tatrach i szkoli kursantów, Sokołowscy zdobywanie gór pojmowali w duchu romantycznym. Ważne były bliskość natury i czysta przygoda. Osiągnięcia mieli nie mniejsze niż konkurenci traktujący wspinanie jak sport. Dwaj najstarsi bracia, Marian i Adam, w 1921 r. jako pierwsi zdobyli północną ścianę Koziego Wierchu, a w 1924 r. dokonali pierwszego zimowego przejścia ze Świnicy na Zawrat, gdzie dziś prowadzi jeden z najtrudniejszych szlaków w Tatrach.

Z kolei Stanisław junior był również geologiem i badaczem gorących źródeł. U podnóża Antałówki odkrył źródła, na bazie których powstały tam baseny termalne, a dziś działa aquapark.

W Ornaku bywały wybitne postacie. Na wczasy przyjeżdżała tu słynna aktorka Irena Solska, co zaowocowało płomiennym romansem z synem twórcy stylu zakopiańskiego, Witkacym. Wokół osoby tego ekscentrycznego artysty koncentrowało się życie bohemy, która w pierwszych dekadach XX w. licznie odwiedzała Zakopane. Miejscami jej spotkań były jeszcze nie kawiarnie na Krupówkach, tylko właśnie witkiewiczowskie wille.

Styl narodowy

Wielka Encyklopedia Tatrzańska nie wspomina nic o najmłodszej z rodzeństwa Sokołowskich, Zofii, jednak to ona odziedziczyła po rodzicach dom. Wraz z mężem przeprowadziła go obronną ręką przez burze dziejowe XX wieku. O tym, że los willi wisiał na włosku, świadczą znaleziska z lat 90. Podkopano wtedy dom, by stworzyć dodatkowe piętro.

Pod podłogą odkryto dwa słoje z pieniędzmi schowane na czarną godzinę – opowiada pan Andrzej. Willę pogłębiono, by dyskretnie dołączyć do niej łazienki i aneks kuchenny, bez zaburzania architektonicznej wizji Witkiewicza.

Pan Andrzej śmieje się, że gdyby uprawiali turystykę normalnie po zakopiańsku, pewnie machnęliby ręką na zabytkowe wnętrza i przestronne pokoje przedzielili na pół, a do każdego wstawili po cztery łóżka. Tymczasem cały układ willi odpowiada oryginalnemu. Nie wszystkie meble pochodzą stąd, lecz wszystkie są z epoki, gdy styl zakopiański miał według śmiałych założeń jego twórcy zostać stylem narodowym i rozprzestrzenić się na cały kraj.

Chodząc po pokojach, zastanawiam się, jak wyglądałaby Polska, gdyby rzeczywiście tak się stało. Wyobrażam sobie wioski i miasteczka z drewnianą zabudową, jak w Skandynawii, ale ze spadzistymi góralskimi dachami, werandami i mnóstwem zdobień. Kraina czarów.

Góralskie akcenty

Stało się odwrotnie. Styl witkiewiczowski nie wyszedł praktycznie poza Podhale, za to typowy dla polskiego krajobrazu architektoniczny chaos z mnóstwem reklam zalał Zakopane.

Trzeba jednak przyznać, że miasto z tym żywiołem walczy. W samym oku cyklonu utworzono w ubiegłym roku Park Kulturowy Krupówki. Ze ścian znikają ogromne szyldy. Zakazano wystawiania towarów na ulicy poza ujednoliconymi stoiskami, gdzie dozwolone są tylko regionalne wyroby. Zniknęli też przebierańcy pozujący do zdjęć, z wyjątkiem legendarnego białego niedźwiedzia, choć jego dni również są policzone.

Krupówki
Elegancki pasaż handlowy przy Krupówkach, fot. Maria Brzezińska

Jednak sporo jest jeszcze do zrobienia, skoro na środkowych Krupówkach wyrosła galeria handlowa i zasłoniła widok na Tatry, w dolnej części ulicy góralskie dorożki parkują naprzeciwko Kina 7D max, a tutejsze karczmy motywami podhalańskimi inspirują się już z mniejszym wdziękiem, niż czynił to Stanisław Witkiewicz.

Ale zamiast zżymać się na komercję, lepiej poszukać bardziej oryginalnych miejsc, których jest tu wcale niemało. W La Mano, nieco w bok od Krupówek, stoi niezwykły stół. Jak opowiada Katarzyna Bilska, właścicielka nowej kawiarni, składa się on z około 40 elementów i jest ręcznie wykonaną repliką mebla z zabytkowej chałupy Gąsieniców Sobczaków. Wzorował się na niej Witkiewicz, projektując swą pierwszą willę. Reszta jest już współczesna, a Kasia podkreśla, że zakopiańczykom, którzy zaglądają do jej kawiarni, podoba się, że w wystroju jest tylko jeden, mocny góralski akcent.

Wspomnienia na całe życie

W Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej nie znajduję hasła poświęconego Ornakowi. To znaczy są dwa, ale pierwsze dotyczy hali w Dolinie Kościeliskiej, drugie – wznoszącego się nad nią szczytu, od którego nazwano „moją” willę. To idealny pretekst, by się tam wybrać. Nie wiem tylko, czy po intensywnych opadach zdołam wejść na szczyt. Warunków w dolinie też nie jestem pewien.

Szlak okazuje się jednak zadziwiająco dobrze przetarty jak na to, że całą noc sypało. A białe jest po prostu wszystko. Śnieg skrzypi pod butami, z gigantycznych świerków usypuje się biały puch, a mnie trudno uwierzyć, że jestem tu niemal sam. Przez godzinę mijam może cztery osoby. W końcu przeganiam większą grupę dzieci i zagadka wydeptanej drogi sama się wyjaśnia.

Dalej jest już trudniej, ale bez problemów docieram do schroniska na hali Ornak. W środku jest prawie pusto. Siadam z herbatą naprzeciw okna i kontempluję swoją tatrzańską arkadię. Dzieciaki doganiają mnie po kilkunastu minutach. To dwie czwarte klasy z Krakowa na wycieczce szkolnej.

Cały klimat wnet wyparowuje, ale nie żal mi go, gdy widzę ich szczerą radość, że tu przyszli. Podoba im się ta drewniana chata i niespodziewana biała zima w górach. Czuję, że wędrówkę przez śniegi zapamiętają na całe życie i będą wracać w Tatry jeszcze nie raz. A może któryś z nich obudzi się pewnego zimowego poranka w pięknej willi z początku ubiegłego wieku i pomyśli, że to mu się ciągle jeszcze śni.

***

Tekst pochodzi z lutowego numeru magazynu Podróże, w którym również: Azja Wschodnia: reportaże z Tokio, wyspy Jeju i Pekinu; wskazówki, jak spędzić udane wakacje z dziećmi na Wyspach Kanaryjskich oraz wyprawa rowerami po Grenlandii.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.