Kuchnie świata

1001 tajemnic granatów

Anna Kwiatkowska, 14.02.2011

Owoc granatu

fot.: Istock

Owoc granatu
Kiedy jesienne słoty zmyją uroki lata, a mrok za oknem zapada zbyt wcześnie, z utęsknieniem wypatruję ich na sklepowych półkach. Pierwsze, nieduże i żółtawe, są jak blady uśmiech jesieni. Te następne – rubensowsko krągłe, rumiane i lśniące blaskiem słońca niosą zapowiedź niezwykłej podróży.

Pomum granatus – po łacinie znaczy nasienne jabłko, a właściwie nasienny owoc. Dla starożytnych jabłko było królem owoców i królewskim atrybutem. Podobieństwo z granatami, czyli bronią, jest mylące. Te militarne rozpadają się na setki śmiercionośnych odłamków, owocowe zaś kryją kilkaset nasion otoczonych soczystym miąższem. Pierwsze są symbolem śmierci, drugie życia i płodności. W spotkaniach z owocem granatu takie paradoksy i nieoczekiwane zwroty akcji napotyka się co krok.

NA TEMAT:

Zadanie dla sapera

Pierwsze w moim życiu nieśmiało wychyliły się z walizki ojca wracającego z dalekiej podróży. Jak zwykle w takiej sytuacji czekałam na prezenty – kawałeczki świata, który mogłam sobie tylko wyobrazić, panaceum na tęsknotę i oczekiwanie. Dwie czerwonozłote kule miały być granatami? Te znane z wojennych filmów zmieniały losy świata, powodowały fajerwerki, owoce były zaś gładkie, lśniące i... milczące. Choć egzotyczne i niezwykłe, to jednak dalekie od dziecięcych oczekiwań. Pierwsza lekcja pokory nastąpiła wówczas, gdy trzeba było się zabrać do ich „rozbrajania”. Twarda skóra zazdrośnie strzegła wnętrza – nie obyło się bez noża. Brutalnie rozkrojony granat krwawi czerwonym sokiem, zostawiając nieustępliwe plamy. Traci swoją grację. Chirurgicznym cięciem należy więc rozciąć skórę tuż przy „koronie” będącej wspomnieniem kwiatu. Delikatnie odłupać kawałki skóry, tak by osobno wyjąć każde z ponad pół tysiąca ziarenek. Dzieli je delikatna błonka. Sprężystymi szypułkami są przyrośnięte do nasiennych gniazd. „Rozbrajanie” granatu – owocu innego od pozostałych – było nie lada wyzwaniem. Czerwony sok ściekał po palcach, zaś delikatne osłonki pękały pod ich naciskiem. Trzeba było kolejnych owoców i czasu, by nauczyć się bez strat wyjmować smakowite kuleczki. Rozgniecione na języku tryskały słodko-kwaśnym sokiem. Jego smak przez tysiąclecia starali się opisać poeci. Jak miłość i cierpienie uparcie wymyka się słowom.

Owoce miłości

Pierwsze informacje o boskich owocach pojawiły ponad trzy tysiące lat temu. Zapisali je na glinianych tabliczkach Sumerowie. Drzewo rodzące granaty – cierniste, o ciemnozielonych, błyszczących liściach – botanicy nazwali punica granatum. Wiosną białe, różowe i pąsowe kwiaty granatowca rozkwitają w Syrii, Grecji, Hiszpanii, na Półwyspie Apenińskim i w północnej Afryce – wszędzie tam, gdzie docierali Fenicjanie. Ojczyzną granatowców jest najprawdopodobniej azjatyckie wybrzeże Morza Śródziemnego. Stamtąd wraz z wyznawcami Baala na kupieckich łodziach i wojennych statkach sadzonki granatów płynęły z Persji i Mezopotamii, by zapuścić korzenie w nowej ziemi. Wystarczało słońce i odrobina deszczu, żeby zakwitły i wydały owoce. Nie wymagały starań i zabiegów pielęgnacyjnych. Ich odporność i płodność wprawiała ludzi w zdumienie. Uwodził słodko-kwaśny smak, soczysty miąższ gasił pragnienie. Bez względu na tradycje i wierzenia wszędzie, gdzie się pojawiły, otaczane były czcią. Starożytni Egipcjanie malowali je na ścianach grobowców, wkładali do sarkofagów zmarłych jako symbol wiecznego, odradzającego się życia. Służyły nie tylko umarłym, lecz także żywym. Królowa Kleopatra ponoć nie mogła się bez nich obejść. W soczystych owocach kryła się tajemnica jej niezwykłej urody, która zawojowała serce Cezara. Sam cesarz podawane podczas uczt owoce nie tylko z zapałem pochłaniał, ale odnosił się do nich z nabożną czcią. Były bowiem atrybutami potężnych bogiń Demeter, Persefony, Hery i Afrodyty. Kwiaty granatu uważano za symbol miłości. Ponoć to Afrodyta zasadziła pierwsze drzewka na Cyprze – wyspie, którą szczególnie umiłowała. Ona też wręczyła jabłko granatu Parysowi. Do dziś greckim nowożeńcom życzy się szczęścia i dobrobytu, rzucając na podłogę granat. Jego pestki muszą rozdeptać bosymi stopami – na szczęście.

Prawda i mity

Granaty czcili również Hebrajczycy. Owoce nazwali rimonim, tak samo jak zwieńczenia drzewców, na które nawinięte są zwoje Tory. Zdobią je bowiem... jabłka granatów. Przedstawia je haft szaty najwyższego kapłana, kiedyś widniały na ścianach Świątyni Jerozolimskiej. Uwiecznione zostały w Pięcioksięgu Mojżesza jako symbol Ziemi Obiecanej. Przynieśli je ze sobą zwiadowcy wysłani przez proroka do Kanaan. Były zwiastunem płodności i dostatku. Wiele wieków później naukowcy potwierdzili mityczną magię owoców granatu. W soku odkryli alkaloid, zwany piperydyną, mający właściwości afrodyzjaku, a także fitoestrogeny – substancje roślinne działające podobnie do ludzkich hormonów. Zmniejszają ryzyko osteoporozy, miażdżycy, raka piersi, a także powiększenia prostaty. Dalsze badania wykazały, że granaty zawierają taninę, żelazo, wapń, kwas foliowy, potas, witaminę C i siarkę. „Nihil novi sub sole” – jak mawiali Rzymianie, wszak już Hipokrates sławił lecznicze właściwości granatów. Sok zalecał na dolegliwości żołądkowe, a sproszkowaną skórkę do leczenia ran i jako lek na dezynterię. Dziś farmaceuci sporządzają z granatów środki antywirusowe, które dodają do leków na nadciśnienie, astmę, anginę, przeciwgorączkowych. Skórka granatów działa zabójczo na pasożyty przewodu pokarmowego, głównie tasiemce. Granaty zawierają przeciwutleniacze, dlatego wykorzystują je medycy i kosmetolodzy. Okazało się, że owoce pozwalają obniżyć poziom złego cholesterolu. Jedyny problem w tym, że jak na owoce granaty są wyjątkowo kaloryczne. Chemicy nie mają powodu, by się tym nadmiernie przejmować. Liści i drewna granatowca używają do garbowania skór, produkcji farb i barwienia jedwabiu.

Smak marzeń

Zaskakiwały mnie w najdalszych zakątkach świata. W upale zatykającym dech w piersiach pyszniły się na straganach w Indiach. Nieopatrznie potrącone toczyły się na jerozolimskim bruku, drogą znaczoną krwią i cierpieniem Jezusa. Chrześcijaństwo zaadaptowało granat. Wyobrażenie owocu wykute w złocie stało się symbolem władzy cesarzy i królów. Insygnium bożych pomazańców. Z jabłkiem granatu w dłoniach Izabela i Ferdynand – katoliccy władcy – wygnali Maurów z Granady. Miasta, które przybysze z północnej Afryki nazwali na cześć owocu sławionego w Koranie jako dar Boga. Do dziś obok kościołów z charakterystycznymi wieżami, z których niegdyś na modlitwę wzywał głos muezina, dojrzewają pąsowe owoce. Uwodzicielskiej siły dodały im „Baśnie z 1001 nocy”. Pestki granatu otoczone soczystą, graniastą otoczką przypominają zakazane przez wyznawców islamu winogrona ukryte w powłoce jabłka. Natomiast kształt pestek przywodzi na myśl ziarna kukurydzy odkrytej w Nowym Świecie przez Krzysztofa Kolumba. W tych symbolach i meandrach historii gubię się za każdym razem: w Azji, Ameryce Południowej czy Afryce, walcząc jak w dzieciństwie z twardą skórą i delikatnymi osłonkami pestek granatów. Kiedy spotykam je na egzotycznych bazarach, wspomnienie polskiej jesieni podsyca żar tropikalnego słońca. Granatowce jak niegdyś na łodziach Fenicjan z nowymi – europejskimi – zdobywcami świata dotarły do najdalszych zakątków całego globu. Bez opamiętania rodzą słodko-kwaśne owoce. Są strawą ludzi i zwierząt. Zaś pytania, które zadaję, wyłuskując pestki ukryte w smakowitym miąższu, pozostają bez odpowiedzi. Granatowce fascynują i kuszą kolejne pokolenia.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.